Z małym białym staruszkiem, który mieszka w domu, jest bardzo niedobrze..
Rambuś choruje na serce od dawna, to znaczy na pewno odkąd jest u joaaa.
Jego historia jest długa i niewesoła. Tak zaczyna się jego wątek na dogomanii:
"Dziadek poz.5644, to mały staruszek, który pierwszy raz do schroniska trafił 19 lutego 2007 roku z ul. Ziemskiej w Zabrzu. Był wtedy zmarznięty i słabiutki, naprawdopodobniej wyrzucony przy drodze szybkiego ruchu DK88.
Po trzech miesiącach los się do niego uśmiechnął i adoptował go pewien starszy Pan.
Od tego czasu byli nierozłączną parą. Dziadziuś chodził ze swoim Panem bardzo dumny i zadowolony, a ludzie, którzy ich widywali uważali, że to najszczęśliwszą parą pod słońcem.
Niestety pewnego dnia, zaraz przed Świętami Bożego Narodzenia 2009 roku, przed furtką schroniska stanęła Pani z Dziadziusiem na smyczy. Jego Pan trafił do Domu Opieki Społecznej, a jego rodzina psa nie chciała.
Tego dnia cały Świat Dziadziusia legł w gruzach. Psiak załamał się i zamknął w sobie, już nie jest tym samym dziarskim i radosnym staruszkiem co kiedyś...
Piesek ma trochę powiększoną sylwetkę serca - dostaje codziennie lek enarenal, który naszczęście nie jest drogi. Ostatnio też musielśmy zacząć podawać mu leki antydepresyjne, ponieważ jest w bardzo złej kondycji psychicznej. "
Dobrzy Ludzie postanowili zabrać Dziadziusia ze schroniska. Zebrali pieniądze i Rambuś trafił do domowego hoteliku u Arktyki. Miało być tak cudownie, a tu znowu zonk.
Kiedyś w zimie Gosia była w pobliżu hoteliku i postanowiła odwiedzić psy tam mieszkające.
No i wtedy się okazało, że Arktyka wyjechała, psy mieszkają w zimnej oborze, a zajmuje się nimi sąsiad.
Zrobiła się wielka awantura, psy zostały jak najszybciej zabrane, a Rambuś i jego kolega Zygmunt w bardzo złym stanie trafili do weta. Na szczęście udało się ich uratować.
I wtedy joaaa zaproponowała, żeby Rambuś zamieszkał u niej w bezpłatnym domu tymczasowym, tylko prosi o pomoc w ewentualnym leczeniu Dziadziusia.
I tak się stało. Rambuś zamieszkał z innymi w stadzie kuchennym, szybko się zaaklimatyzował i był całkiem zadowolony. Joaaa pojechała z nim do kardiologa i na pierwszej wizycie Dr stwierdził, że jest bardzo dobrze, mała wada, ale na razie nie ma nawet potrzeby leczenia.
I wszystko było w porządku, aż tu nagle w grudniu zrobiło się żle, bardzo źle. Ale Dziadulek jakoś się wygrzebał i na ostatniej wizycie u kardiologa Pan Dr był bardzo zadowolony.
A teraz, znowu nagle, parę dni temu, znowu źle...
Bardzo źle...
Joaaa zapisała Rambusia do kardiologa, ale było miejsce dopiero na piątek.
Dzisiaj był znowu nasz miejscowy Pan Dr i naszpikował go lekami, i tylko pokiwał głową. Jutro będzie lepiej, powinno...
Musi doczekać do piątku! MUSI!!!
Musi być znowu dobrze!
Żniwiarzu, odejdź, jeszcze nie pora, jeszcze nie czas na Rambusia.
Prosimy...
Ja także nie tracę nadziei, ze to cudne stworzonko jeszcze zostanie z nami na długo.
OdpowiedzUsuńZapadł mi w serce od pierwszego wejrzenia.
Ściskam Was mocno!